środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 2

Pod pretekstem pójścia do łazienki, wstałem od stolika. Przechodząc obok niej specjalnie się odwróciłem. Tak! To ona! O Boże, jaka ona ładna... Szybko wszedłem do toalety, żeby nie zauważyła, jak wnikliwie się jej przyglądam. Obmyłem twarz chłodną wodą, od razu lepiej. Gdy wyszedłem, miałem ją centralnie naprzeciwko siebie. Dopiero teraz zorientowałem się, że siedzi z kimś, z jakimś chłopakiem, był do mnie odwrócony tyłem, więc nie miałem jak go rozpoznać. To głupie, ledwo dziewczynę znam, ale stałem się zazdrosny. Jak gdyby nigdy nic wróciłem do swojego stolika. Gdy tak siedziałem bezczynnie patrząc przez okno, nawet nie zorientowałem się kiedy ktoś się do mnie dosiadł. Leniwie odwróciłem głowę w kierunku przybysza. Niemalże podskoczyłem, gdy zobaczyłem ją, JĄ!

- Hej - przywitała się i od razu zarumieniła, jak mi się to cholernie podobało...
- Cześć - uśmiechnąłem się do niej. - Gdzie twój towarzysz?
- Już sobie poszedł, musiał coś załatwić. Ja też miałam już wracać do domu, ale zauważyłam Ciebie i stwierdziłam, że się dosiądę. Właśnie... Nie przeszkadzam?
- Nie... Skądże.
- Kiedy grasz jakiś koncert w Londynie?
- Hmm... za około 2 tygodnie w centrum handlowym, tam gdzie dzisiaj było podpisywanie płyt, a co?
- Mam zamiar zrobić prezent urodzinowy małej Jenett.

Ta mała była przeurocza, też miała - jak siostra - piękne - ale blond - loki i zielone oczy.

- A może chciałabyś załatwić jej na przykład... no nie wiem, spacer ze mną, wyjście ZOO, wypad do kina? Jestem otwarty na propozycje - powiedziałem.
- Miło, że to proponujesz! Świetny pomysł, na pewno będzie wniebowzięta - klasnęła w dłonie.
- Ale jest pewien warunek - strzelił mi w tym momencie do głowy pewien pomysł.
- No tak, pieniądze. Zapłacę ci, nie martw się, nie jestem skąpa.
- To fajnie, ale nie o to mi chodziło.
- Tak? To o co?
- Pójdziesz ze mną do kina, film sama możesz wybrać, zdam się na ciebie - powiedziałem to z delikatnym uśmiechem i zakłopotaniem, które starałem się jak najbardziej ukryć. Zrobiła duże oczy i odpowiedziała:

- Ja... Jasne. Z chęcią.

Była bardzo zaskoczona moją propozycją, ale miałem nadzieję, że  nie rozmyśli się po głębszym zastanowieniu. Na szczęście, nie zrobiła tego. Gdy opanowała emocje, nawet lekko się uśmiechnęła.

- Więc... Kiedy masz czas? - zapytałem.
- W przyszłym tygodniu najwcześniej, poza tym, muszę się zastanowić nad filmem.
- Perfekcyjnie, przyszły tydzień mam prawie cały wolny, oprócz wtorku, poza tym jestem do dyspozycji - zaczęliśmy się śmiać.

Jeszcze trochę porozmawialiśmy. Ona opowiedziała mi o swojej rodzinie, szkole... Ja, o tym jak zaczęła się moja przygoda z muzyką i skąd czerpię inspirację do piosenek.

Kate była bardzo zabawna i otwarta. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Niestety po chwili spojrzała na zegarek:

- Ojej... Późno już, niestety muszę już iść - wyglądała, jakby posmutniała. Mnie od środka rozerwała niemalże rozpacz. Miałbym ją stracić z oczu? Dla mnie nawet te kilka godzin rozłąki byłoby męką.

- Zaczekaj! - złapałem ją za ramię - zaczekaj, odprowadzę cię, już ciemno. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

Kontynuowaliśmy naszą wcześniejszą rozmowę, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Dziewczyna była naprawdę cudowna.

Szliśmy wąska alejka w parku, więc miałem ja blisko siebie. Było mi z tym naprawdę dobrze, ona też nie wyglądała na niezadowoloną. W końcu doszliśmy do dużego domu na przedmieściach. Panowała tam cisza, jak makiem zasiał.

- Jaka tu cisza... - Powiedziałem.
- Zazwyczaj tak tu jest. Nasi sąsiedzi w większości składają się z osób starszych lub rodzin z dziećmi, więc wieczorami nie za bardzo ma kto tutaj szaleć.
- Och... Więc to ty robisz tu za tą niegrzeczną, tak? - Znowu wybuchnęliśmy śmiechem. Jednak szybko go stłumiliśmy, żeby nikogo nie zbudzić.

Było już grubo po 23, nie chciałem żeby miała przeze mnie jakieś problemy.

- Podałabyś mi swój numer? - Zapytałem.
- Oczywiście, sekundkę.

Po chwili miałem ja już zapisaną w kontaktach. Pożegnaliśmy się. Gdy wchodziła przez bramę, jeszcze raz się obróciła, a że ja cały czas stałem w miejscu i bacznie ją obserwowałem, zarumieniła się, przelotnie uśmiechnęła i szybko zniknęła mi z oczu. Dopiero wtedy obróciłem się i wróciłem do domu tą samą alejką, którą szedłem z Kate.

1 komentarz: