niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdzial 1

Po ostatnim koncercie nieźle zabalowałem. Nie pamiętam nawet, jak udało mi się dotrzeć do domu i dlaczego obudziłem się na podłodze w sypialni. Cud, że dotarłem chociaż do sypialni, to że nie do łóżka, przemilczmy. Męczę się z okropnym kacem, boli mnie głowa i jest mi niedobrze. Nie mogę się tak ludziom pokazać, ale jestem umówiony na podpisywanie płyt… Trzeba się wziąć do roboty. Ugotowałem sobie rosół, zjadłem go, umyłem się i przebrałem, jak zwykle w jeansy i pierwszy - lepszy, kolorowy T-shirt. Potem wyszedłem przed dom, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Z tego co widziałem w lustrze, gdy układałem włosy, nie wyglądałem źle. Może jakbym się trochę nie wyspał, ale nic poza tym. Po kilku głębszych wdechach poczułem się zdecydowanie lepiej i zadzwoniłem po swojego szofera. Kiedy na niego czekałem, przejrzałem twittera, follownąlem kilka osób…

W końcu zaparkował na podjeździe, a ja wpakowałem się na tylne siedzenie. W centrum Londynu staliśmy przez około 20 minut w korku, na szczęście miałem jeszcze prawie godzinę czasu. Mieszkając w Anglii, trzeba przewidywać niektóre rzeczy. Mimo korków udało mi się dotrzeć na czas. Wszedłem z dwoma ochroniarzami tylnym wejściem. Moim oczom ukazał się wielki tłum. Po schodkach wszedłem na podest, na którym ustawiony był stół i krzesło. Gdy wszyscy mnie zauważyli, zaczęli krzyczeć i klaskać. Potem chórem zaśpiewali „Give me love”, przywitałem się z nimi, usiadłem na krześle i zacząłem podpisywać płyty. Tłum podszedł bliżej. Co jakiś czas przybijałem ludziom piątki, odbierałem prezenty od nich, rozmawiałem... Przyszło kilka dziewczyn, które strasznie się wzruszyły na mój widok, więc je przytuliłem. Jedna, mała dziewczynka próbowała się do mnie przecisnąć przez gęstwinę ludzi, była już bardzo blisko i wtedy, któraś z moich fanek podniosła ją do góry tak, że widziałem ją doskonale. Podeszły obydwie, mała uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała, że uwielbia moje piosenki i że cały pokój ma obklejony moimi zdjęciami. Tak się tym wzruszyłem, że wstałem i wziąłem ją do siebie, na podest. Przez jakiś czas siedziała u mnie na kolanach nucąc swoje ulubione piosenki: „Lego House”, „Be like you”, „Open Your Ears” – czym mnie zaskoczyła, bo to stara piosenka. Po chwili zaczęła nucić coś innego. Na początku nie umiałem sobie przypomnieć tytułu piosenki.

-Mała, jak się nazywasz? - Janett - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
- A jaką piosenkę przed chwilą nuciłaś? - zapytałem, nie mogąc się powstrzymać.
- „Moments” od One Direction - Janett zarumieniła się.
- O! Znam chłopaków z One Direction - już wszystko sobie przypomniałem.-A wiesz, że ja napisałem tą piosenkę dla nich?
- Naprawdę?! Ale super! To już wiem, dlaczego ona jest najfajniejsza - zachwycała się mała.
Trochę się jeszcze pośmialiśmy, ale po chwili przyszła starsza siostra dziewczynki.
- Janett, zejdź już, proszę. Daj mu skończyć podpisywanie płyt. – Niecierpliwiła się.
-Spokojnie, nie przeszkadza mi. – Uspokoiłem. - A ty, jak się nazywasz?
- Kate – zarumieniła się.

 Na oko, miała około 18 lat. Ładna była. Długie, kręcone, brązowe włosy, zielone oczy, ładny przyjazny uśmiech i teraz te rumieńce… Nie mogłem jej się za bardzo przyglądać, bo mając nos w płytach było to trochę utrudnione.
- Dobra mała, siostra się niecierpliwi, a nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy, idź – uśmiechnąłem się do małej Jenett, a do jej siostry puściłem oczko. Czy da się bardziej zarumienić?
Reszta dziewczyn szalała pod podestem, wszyscy śpiewali, tańczyli i podchodzili do mnie pogadać. Gdy podpisałem wszystkie płyty, zawołałem jednego z ochroniarzy:
-Przepraszam! Proszę pana, mógłby pan podać moją gitarę? Jest na dole, za podestem.

Nic nie powiedział, ale ją przyniósł. Wstałem, podszedłem bliżej krawędzi i zacząłem śpiewać „The A Team”, czym wywołałem głośny aplauz. Gdy skończyłem, ukłoniłem się i wyszedłem. Lubię to. Przebywanie z fanami, bycie po prostu blisko nich, jest dla mnie cudownym doświadczeniem.

Wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu. Ból głowy spowodowany kacem już dawno minął, na szczęście. W domu nie wiedziałem co ze sobą zrobić, strasznie mi się nudziło, więc stwierdziłem, że wyjdę się przejść. Nogi same zaniosły mnie do centrum. Przeglądałem wystawy sklepowe, niestety nic ciekawego nie znalazłem, dlatego też poszedłem do ulubionej restauracji. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem przestać myśleć o Kate… Cały czas miałem ją przed oczami, jakby w tej chwili tu stała… Wchodząc do restauracji nie rozejrzałem się, podszedłem prosto do lady i zamówiłem wodę z cytryną. Jakoś tak wyszło, że na nic innego nie miałem ochoty. Wziąłem szklankę do ręki i usiadłem przy stoliku pod oknem. Zazwyczaj tam siadam, bo widzę wszystkie inne stoliki i mogę obserwować ludzi. W tym momencie rzuciła mi się w oczy burza brązowych loków. Skądś ją kojarzę… O mój boże! Teraz do mnie dotarło, że właścicielka loków, to chyba Kate.

3 komentarze:

  1. świetny, bede czytac :D

    zapraszam również do mnie :) http://music-is-my-life-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne cacko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuu <3 Zajebiście piszesz! Zabieram się za czytanie dalszych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń