Autobusem pojechałem do centrum, do swojej ulubionej kawiarni na rogu Autumn Street. Jak zawsze, usiadłem pod oknem. Po chwili do mojego stolika podeszła kelnerka - drobna blondynka z dużymi niebieskimi oczami, w których zawsze dało się zauważyć wesołe iskierki. Jest naprawdę przemiłą i sympatyczną osobą taką, która potrafi poprawić humor nawet po najgorszym, pechowym dniu. Lubiłem z nią rozmawiać, mimo że nigdy nie umiałem zapamiętać jak się nazywa. Na szczęście zawsze miała przyczepioną plakietkę z imieniem do służbowej bluzki.
- Witam, czym mogę służyć? - zapytała z miłym uśmiechem, ściskając w ręce mały ołówek i czerwony notesik.
- Poproszę kawę i rogaliki, tak jak zawsze - uśmiechnąłem się do niej i puściłem oko.
Skrupulatnie zanotowała zamówienie, a ja spojrzałem na plakietkę przyczepioną do jej roboczej bluzki. Rachel. Muszę zapamiętać.
- Słuchaj, Rachel. Miałabyś może ochotę na kino w ten piątek?
-Uhm... Sami? - Wydawała się trochę zakłopotana.
- Nie, nie, nie! Spokojnie. Z moimi znajomymi. To co? Zgadzasz się?
- Dobrze, okej. Czyli piątek, tak?
- Tak, na 19 jest film, mam nadzieję, ze lubisz horrory.
- Lubię - posłała mi promienny uśmiech.
Po około 10 minutach popijałem najlepszą kawę w Londynie i zajadałem przepyszne rogaliki. Tym razem mama nie powinna narzekać na to, co jem. Gdy skończyłem, chwilę jeszcze posiedziałem i pogapiłem się przez okno, potem wyszedłem.
Pospacerowałem po londyńskich uliczkach, tak dobrze mi znanych. Na szczęście nikt mnie nie zaczepił. Tylko grupka dziewczyn bacznie mi się przyglądała, a kiedy przeszedłem koło nich, zaczęły nerwowo chichotać.
Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nie nagrywaliśmy dzisiaj żadnych piosenek w studiu, nie miałem zaplanowanego ani jednego koncertu... Poczułem się trochę jak pracoholik, ale to nieprawda, nie jestem pracoholikiem, po prostu lubię to, co robię, a teraz zacząłem się nudzić z braku jakiegokolwiek zajęcia.
Wsiadłem do autobusu i wróciłem do domu. Przywitałem się z Malcolmem, który jak zawsze powitał mnie wesołym miauknięciem. Umyłem jego miski, nasypałem świeżej karmy i nalałem wody. Niech się chłopak cieszy. Całymi dniami wyleguje się wygodnie na kanapie lub parapecie, nie ma nic ciekawego do roboty i całe swoje życie śpi, z przerwami na jedzenie i zabawy ze mną. Poza tym bardzo lubi, gdy gram i śpiewam. Przychodzi wtedy, siada przede mną, przechyla zabawnie główkę i patrzy na mnie dużymi, mądrymi, zielonymi oczami, jakby wszystko rozumiał. Uwielbiam tego kota.
Usiadłem na kanapie w salonie, włączyłem telewizor i skacząc po kanałach, nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem. Obudziłem się z Malcolmem na brzuchu i myślą:
Tak, dzisiaj jest piątek.
Wow. Świetne. *.* Jestem ciekawa, jak to będzie w tym kinie.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. :)
@agniusiek
Dlaczego coś dobrego szybko się kończy? Nie rozumiem tego. Masz u mnie minusik za ten krótki rozdział, ale to bardzo, bardzo mały minusik. W ogóle to jestem w stanie Ci wybaczyć, bo rozdział naprawdę jest dobry :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, sama jestem na siebie zła xD 6 rozdział będzie lepszy i dłuższy, zobaczysz! :D
UsuńJest trochę krótko, rzeczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że to opowiadanie jest świetne. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się je czyta. No i w napięciu czeka się na kolejne rozdziały.
No właśnie, kiedy 6? ;>
xx
Super ! Czekam na 6 rozdział :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest super, naprawdę, bardzo fajnie czyta się to opowiadanie, ale po prost nie mogę Ci wybaczyć długości rozdziałów. Czuję niedosyt, ale no cóż, co ja poradzę? Muszę cierpliwie czekać na szósteczkę ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to jest naprawdę świetne opowiadanie, nie czytałam ich wielu o moim Eddym, ale to jest chyba najlepszym :) I bardzo fajnie, że postanowiłaś wplątać moich chłopców, teraz będzie tylko lepiej :)
Pozdrawiam x
http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/
Oh my gosh. To jest zajebiste. <3
OdpowiedzUsuńBedziesz jeszcze wrzucac rozdziały? ?? Bo jesteś zajebista :*
OdpowiedzUsuń